Syndrom wypalenia zawodowego był opisywany wielkrotnie w fachowej literaturze. Prędzej czy później każdy z nas zada sobie pytania – Czy nadal chcę pracować w obecnej pracy? Czy praca odpowiada mi pod względem finansowym, zawodowym? Czy rozwijam się, czy wpadłem w sidła rutyny? Takich pytań są dziesiątki, każdy z nas ma inne doświadczenia, inne odpowiedzi. Czasem nawet nie mamy sił na rozmyślanie, jesteśmy najzwyczajniej w świecie zmęczeni fizycznie i psychicznie. Powinna nam się wtedy zapalić czerwona lampka – to początek wypalenia zawodowego….
Wypalenie zawodowe to stan fizycznego, emocjonalnego i psychicznego wyczerpania, spowodowany przez długotrwałe zaangażowanie w sytuacje, które są obciążające pod względem emocjonalnym (Bilska E.: Jak Feniks z popiołów czyli syndrom wypalenia zawodowego, „Niebieska Linia”, nr 4 2004)
O objawach i konsekwencjach wypalenia zawodowego możecie poczytać w internetach. Teoria teorią, skupię się jednak na mojej walce z rutyną. Tak, uważam że rutyna jest pierwszym krokiem do wypalenia zawodowego. Tracimy czujność, wykonujemy te same schematy, nie rozwijamy się zawodowo. Mamy wrażenie, że czas się zatrzymał, a praca traci jakikolwiek sens. Nie oszukujmy się, każdy z nas po pewnym czasie wpada w rutynę. Jeśli nie obudzimy się z letargu, nie zmienimy sposobu pracy, nie będziemy rozwijać się, zostaniemy w tzw strefie komfortu, to marny nasz los…
Wypalenie zawodowe nie pojawia się nagle, postępuje w sposób stopniowy – od prawidłowych i pożądanych zachowań, do nieprawidłowych.
Można zatem wyróżnić kolejne fazy:
- Zafascynowanie – w tej fazie nauczyciel silnie angażuje się w swoją pracę.
- Stagnacja – praca sprawia coraz więcej trudności, oczekiwania uczniów, rodziców i dyrekcji szkoły zaczynają denerwować nauczyciela.
- Frustracja – nauczyciel odbiera negatywnie swoich uczniów, ma problemy z dyscypliną, stosuje przymus, czuje się rozczarowany swoją pracą.
- Apatia – całkowicie zanikają przyjazne stosunki nauczyciela z uczniami, nauczyciel wykonuje tylko niezbędne czynności, unika rozmów na tematy zawodowe.
- Syndrom wypalenia – pojawia się w momencie całkowitego wyczerpania (Maslach Ch., Wypalenie w perspektywie wielowymiarowej, w: Wypalenie zawodowe. Przyczyny – Mechanizmy – Zapobieganie, pod red. H. Sęk. Warszawa 2000)
Mój stan umysły znalazł się pomiędzy stagnacją i frustracją. Natłok obowiązków często powoduje rozładowanie naszych energetycznych baterii, wyczerpanie emocjonalne, czasem brak siły fizycznej. Właśnie taki stan odczuwałem, pernamentne zmęczenie, dni przelatywały mi przez palce. Od rana praca w szkole, potem ostra jazda bez trzymanki na rowerze (przez całe miasto), żeby zdąrzyć na trening z przedszkolakami. Zmęczony, zziebnięty, obolały rozpoczynałem trening. Czułem, że muszę coś zmienić, nie mam już tyle energii, siły żeby dać z siebie 110% podczas treningu z najmłodszymi. Nie będę tłumaczył to zmęczeniem (choć to miało jakiś wpływ), aspektami finansowymi i takie tam, i takie tam. Nie będę nikogo oszukiwał- ten etap pracy już za mną. Cztery lata treningu z przedszkolakami to wystarczający czas, żeby powiedzieć STOP.
Czy można po tak krótkim czasie wpaść w rutynę? Tak, nawet po kilku miesiącach można wpaść w marazm. Nie oszukujmy się, każdy po pewnym czasie ma przesyt swoją pracą. To normalne, jesteśmy tylko ludźmi.
Czułem się wypalony, nie miałem już cierpliwości do dzieciaków, wymyślanie nowych gier i zabaw ruchowych sprawiało mi nieziemską trudność. Mogłem brnać w to dalej (monety na koncie by się zgadzały), ale powiedziałem nie. Straciłem na tym finansowo, ale mam czyste sumienie, jestem wolny. Tak, kocham być wolnym.
Potrzebuję nowych wyzwań, przejąłem starszą grupę, dalej się rozwijam zawodowo. W tym samym miejscu pracy, tylko że z nowymi zadaniami, wymaganiami. Tylko poprzez stały rozwój możemy uniknąć rutyny, a w przyszłości wypalenia zawodowego. Choć nie zawsze jest to gotowa receptura na sukces, nikt takiej nie poda nam na racy. Każdy z nas ma inne doświadczenia, inny charakter oraz potrzeby życiowe. Każde rozwiązanie, które przyczynia się do poprawy naszej pracy jest DOBRE. Wybierz swoje…
Zdaję sobie sprawę, że nie każdy może sobie pozwolić na stratę dodatkowej pracy. Rachunki trzeba płacić, życie na naszej zielonej wyspie nie należy do tanich, ale z drugiej strony chcecie dalej robić to, czego nie lubicie? Tracić cenny czas na nieefektywną prace? Może lepiej sobie odpuścić, zająć się czymś innym ($ to nie wszystko, tak?) lub najwyczajniej w świecie odpocząć, zwolnić. Tempo współczesnego życia jest tak zawrotne, że nie zauważamy MAŁYCH codziennych rzeczy. Najważniejszych rzeczy. Sam się na tym ostatnio złapałem. Praca, praca, praca, bieg, praca, bieg, praca. Zdarzały się dni gdzie prowadziłem 9 h lekcji/treningu, nawet najbardziej wytrzymali ticzerzy wymiękają przy takiej ilości zajęć z dzieciakami. Odpuściłem, zwolniłem. Zrezygnowałem z jednej grupy treningowej, więcej czasu mam dla żonki i Milki (mojej psiny). Jestem szczęśliwszy…
Czasami mniej, znaczy więcej. Tak, brzmię jak Paulo Coelhio, nie wstydzę się tego 🙂 Króciutko opisałem swoją walkę z rutyną. Zwolniłem, docieniłem małe chwile, a jaka jest Wasza walka z wypaleniem zawodowym?