Biała koszula, czerwone spodenki. Narodowe barwy obowiązują nawet na lekcjach wychowania fizycznego. Przypadek, czy chybiony patriotyzm? Za moich czasów, w szkole podstawowej (20 lat temu?) obowiązywał jednakowy strój na WF. Tak jest do dziś. W większości szkół. Uczeń, który się nie podporządkuje dostaje z urzędu minus za brak stroju, nawet jak chce ćwiczyć. Co za bzdura!
Nie lubię nauczycieli służbistów. Bez wyjątku. Fakt, po studiach miałem predyspozycje do bycia nadgorliwym szeryfem. Nasiąknięty teoretyczną wiedzą zacząłem pracować w szkole. Tuż po licencjacie. Byłem początkującym, który powoli dowiadywał się, że teoria często ma niewiele wspólnego z praktyką.
Stawiałem minusy za dosłownie wszystko, brakowało jeszcze, żebym stawiał punkty ujemne za głośne oddychanie. W ten sposób niektórzy “zbierali” oceny ndst jak grzyby po deszczu. Trujące grzyby. Teraz nabrałem dystansu, przymykam oko na nic nie znaczące rzeczy, które zatruwają nasze życie.
Koszt białej koszulki i czerwonych spodenek to około 20 zł. Niewiele. Nie dla wszystkich. Dla niektórych rodzin każdy grosz się liczy. Mam winić za to dziecko? No way! Niech ćwiczy, choćby w różowej koszuli flanelowej, z przykrótkimi spodenkami. Jeśli jest aktywny, nie będę mu rzucał przeszkody pod nogi. Przed nim i tak ciężkie życie. Nie jestem służbistą.
Czemu tak wielu nauczycieli upiera się przy jednakowych strojach uczniów na zajęciach ruchowych? Chodzi o estetykę? Wątpię. Może chodzi o niewyróżnianie się uczniów w tłumie? Kolejna bzdura systemu.
Jako dzieciak (10-12 latek) miałem koszulkę Ronaldo (TEN PRAWDZIWY-prosto z kraju kawy). Nie mogłem strzelać bramek dla Brazylii podczas lekcji WF-u. Tylko podczas meczów osiedlowych mogłem czuć się jak gwiazda Canarinhos. W szkole musiałem nosić cholerną białą koszulkę! Dzieciaki identyfikują się ze swoimi sportowymi idolami, komu przeszkadza dziecko ubrane w koszulkę Messiego czy Ronaldo? Mi nie przeszkadza. Zapomniałem o służbistach, którzy chętnie pykną kolejny minusik w swoim kajecie za brak jedynego właściwego stroju na lekcji.
Każdy ma prawo do stroju, w którym się najlepiej czuje. Problem w tym, ze dzieci i ryby głosu nie mają. Dzieci nie mają wyboru, nie mogą wyróżniać się w tłumie. Biało-czerwone przez całą edukację. Nie u mnie. Stawiam na pełną dowolność, kto ma chęć ćwiczyć, niech ubiera co chce. Jednolite stroje są po prostu nudne. Z drugiej strony-nie miło prowadzić zajęć z Lewandowskim, Błaszczykowskim, czy Rooney’em?
Tymczasem idę pobiegać. Na złość służbistom i systemowi, zakładam białą koszulkę i czerwone spodenki. Z własnej woli.