Nawet przedszkolak wie, że w polskim szkolnictwie lekcje trwają 45 minut. Tak było od niepamiętnych czasów. Trzy kwadranse trwa polowa meczu piłki nożnej, w 45 minut dojedziemy autostradą z Łodzi do Warszawy. Ale czy to wystarczający czas na realizacje materiału z wychowania fizycznego?
Zegar tak tyka, a czas umyka…
W pierwszej szkole, w której pracowałem, lekcje miałem w tzw. blokach (2x2h w tygodniu). Przy 16h pracowałem tylko 3 dni w tygodniu. Było to dla mnie naturalne rozwiązanie. Miałem zawsze do dyspozycji sale gimnastyczną. Niewielką, ale zawsze sam prowadziłem lekcje, z nikim nie musiałem się dzielić. Z jednej strony musiałem radzić sobie sam w pracy, co nie jest łatwe dla początkującego nauczyciela. Z drugiej strony, miałem pełną swobodę działań. W innych szkołach już nie jest tak różowo. W każdej placówce lekcje trwają 45 minut. Szczerze, mi to nie wystarcza. Odniosę się tylko do realizacji materiału ze sportów drużynowych, zwłaszcza w klasach, gdzie liczebność uczniów niebezpiecznie zbliża się do magicznej liczby “26”. 45 minut na pozostałe treści (gry i zabawy, gimnastyka, lekka atletyka etc.) w zupełności wystarczy.
Zobacz: Bezpieczne zajęcia ruchowe, czyli jak nie dać się zwariować
Dlaczego dzieciaki lubią WF? Uwielbiają grać, przeżywać emocje, rywalizować ze sobą. Nikt nie lubi ćwiczeń w formie ściślej, które są niezbędne przy nauczeniu nowego elementu technicznego. Zwłaszcza w słabszej grupie, gdzie często musimy zacząć od podstaw podstaw. Siatkówka jest dobitnym przykładem, że bez odpowiedniego przygotowania, NIE MA SZANS na grę. Dzieciaki nie mogą rozegrać meczu, zanim nie poznają podstawowych ćwiczeń z odbić sposobem górnym i dolnym. Jeśli od razu rozpoczniecie od meczu… to szybko wrócicie do ćwiczeń. I teraz mamy 45 minut, 15 minut przeznaczamy na sprawy organizacyjne+rozgrzewka. Ustawiamy uczniów do ćwiczeń, rozdajemy piłki, chwilę ćwiczymy. Zanim się obejrzymy mamy 30 minut lekcji za nami. Czas ucieka… Zostało 15 minut, i teraz odwieczne pytanie-czy ćwiczyć do końca lekcji? Może ich podzielić i niech zagrają? Druga opcja jest jak najbardziej wskazana, tylko co jeśli mamy 25 uczniów? Jak ich podzielić, żeby każdy zagrał po równo? Czas nie jest z gumy. Po prostu się nie da, organizacyjnie jest to ciężkie do zrealizowania, wręcz niemożliwe. Więc albo ćwiczymy całą lekcję (aby uatrakcyjnić lekcje wprowadzamy gry i zabawy) albo poświęcamy jednostkę na grę. A dzieci CHCĄ GRAĆ.
Zapomniałem dodać, że mam 2 godziny w tygodniu w dużej sali gimnastycznej, a 2 h w małej sali… z lustrami. Ale i tak nie mam co narzekać, bo w wielu szkołach lekcje wychowania fizycznego odbywają się na korytarzu. Polska poezja.
Zobacz również: Duża intensywność lekcji w małej sali gimnastycznej? Tak, to możliwe!
Idealnym rozwiązaniem są bloki lekcyjne. Mamy do dyspozycji 2h, załatwiamy sprawy organizacyjne, przeprowadzamy jedną rozgrzewkę, 25 minut ćwiczymy, 30 minut poświęcamy na grę. Innym wyjściem są lekcje godzinne. Prowadzę SKS-y w szkole prywatnej, które trwają godzinę zegarową. 15 minut przeznaczam na sprawy organizacyjne+rozgrzewka, 20 minut na ćwiczenia, 25 minut na grę. Realizuje materiał, dzieci ćwiczą dany element techniczny, jest czas na grę. Wszyscy są zadowoleni. Przyjemne z pożytecznym to sukces odwieczny…
Nie wiem, dlaczego dyrektorzy niechętnie zgadzają się na bloki lekcyjne. Jest to idealne rozwiązanie, nie tylko dla nas, ale także dla osób, które układają plan lekcyjny. Chyba, że prawo oświatowe na to nie pozwala, a tego już nie przeskoczymy.
Nikt nie zabroni mi pogdybać, a i trochę ponarzekać. Tak jak wcześniej wspomniałem-45 minut w zupełności wystarczy na lekcje z zakresu lekkiej atletyki, gimnastyki. Ale sporty drużynowe to inna bajka, zwłaszcza przy licznych klasach.