Na moim blogu znajdziecie setki gier i zabaw ruchowych, ćwiczeń. Wszystkie przeprowadziłem podczas swoich zajęć, ale nie oszukujmy się, nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Wydaje nam sie, że w 100 procentach jesteśmy przygotowani do zajęć, gry i zabawy ruchowe są przemyślane, dostosowane do uczestników itp. A tu nagle klapa, porażka na całej linii. Tak, zdarzyło mi się przeprowadzić gry i zabawy ruchowe, które nie były atrakcyjne dla dzieciaków, zbyt trudne, zbyt łatwe lub najzwyczajniej w świecie nudne. Poniżej opiszę przykładowe gry i zabawy ruchowe, których nie wykorzystujcie podczas swoich zajęć. Błagam Was 😀
Pierwsza fundamentalna zasada – jeśli widzicie, że zabawa jest mało atrakcyjna, zmieńcie zasady. Jeśli to nie pomaga, i tak kończę zabawe, nie daję po sobie poznać, że popełniłem błąd. Jest to dość ważne, gdy na treningu obecni sa rodzice i obserwatorzy. Analogicznie zachowują się aktorzy, którzy pomimo wpadki na scenie teatralnej, zachowują się tak jakby wszystko było wcześniej zaplanowane. Czysty profesjonalizm.
Jeśli uczestniczy naszych zajęć zauważą, że można w zabawie oszukiwać, jesteśmy na straconej pozycji. Zabawa jest nie do uratowania. To nie wina dzieciaków, ale tylko i wyłącznie nasza (źle opisane zasady, nieadekwatna forma ruchowa do wieku uczestników). Najłatwiej wykorzystać sprawdzone gry i zabawy ruchowe, na nich opierać swoją pracę. Nie twierdzę, że to zła praktyka, ale z drugiej strony czy to nie najkrótsza droga do rutyny? Oczywiście, mam kilka asów w rękawie, gry i zabawy ruchowe, które w każdej grupie wiekowej będą sukcesem. Jednak staram się wymyślić za każdym razem coś nowego, coś co zaskoczy moich zawodników. To coś… Nie zawsze wszystko wychodzi, tak jak sobie wcześniej zaplanujemy. Podam najświeższy przykład z mojego ostatniego treningu:
Zabawa “Obrona zamku”
Zabawę przeprowadziłem w grupie przedszkolaków. Ustawiłem pachołki i talerzyki po obu stronach lini (dwie drużyny). Na gwizdek każdy zawodnik przenosi pachołek lub talerzyk (tylko jeden za każdym razem) na połowę przeciwnika. Czas zabawy 2 minuty. Wygrywa drużyna, która będzie miała mniej pachołków i talerzyków na swojej połowie. Proste, prawda? Co mogło się nie udać? Odpowiedz jest banalnie prosta. Dzieciaki tylko przez chwilę przenosiły pachołki i talerzyki na drugą połowę. Po chwili ustawiali sprzęt tuż przy linii, przyjmując pozycję na czworakach. Mało tego, zaczęli rzucać przedmiotami, wyrywać sobie, kompletny chaos. Skróciłem zabawę, przerwalem po upływie 45 sekund (czas niemiłosiernie się dłużył).
Zabawa miała charakter ożywiający, okazała się kompletnym niewypałem. Wystarczyło zamiast talerzyków, pachołków zastosować piłki. Ale taką zabawę już wcześniej przeprowadzałem. Nie lubię się powtarzać, więc postanowiłem wymyślić coś nowego. Tym razem przekombinowałem.
Zobacz również: Chcesz przeprowadzić atrakcyjną lekcję wychowania fizycznego? Nie korzystaj z tych pomysłów
Gra “Przebijanka”
Popularna gra, zwłaszcza w młodszych grupach. Uczniowie podzieleni na dwie drużyny, przerzucają piłki nad siatką. Wygrywa drużyna, która będzie miała mniej piłek na swojej połowie. Maluchy z automatu wykonują polecenia i bezmyślnie wykonują zadanie. Ok, intensywność zajęć jest zachowana, ale gra jest pozbawiona jakiejkolwiek logiki. W poprzedniej szkole, testowaliśmy grę w różnych kategoriach wiekowych. O ile w klasach I-III “przebijanka” sprawdzała się w 100%, to w klasie VI dzieciaki szybko się zorientowały, że nie warto przerzucać bez przerwy przez 2′, a wystarczy poczekać, kilka sekund przed gwizdkiem zebrać piłki i rzucić na drugą stronę. Gra jest swoistym testem na inteligencję, jeśli uczniowie VI klasy bezmyślnie przebijają piłki na drugą stronę, to coś jest nie tak 😀
Jakiś czas temu na zastępstwie (trening z dziećmi w wieku 10-12 lat) rozpocząłem zajęcia zabawą “Płonące wieżowce”. Na boisku ustawiam pachołki (stojące i położone) i talerzyki (stojące). Jedna drużyna podnosi pachołki, ustawia talerzyki, druga przewraca pachołki i talerzyki. Czas zabawy 2′, wygrywa drużyna, która bla bla bla…
Nie znałem kompletnie grupy, wydawało mi sie, ze zabawa jest na tyle uniwersalna, że mogę ją wykorzystać w każdym etapie nauczania. Nic bardziej mylnego. Zawodnicy po prostu stanęli przy pachołkach, talerzykach. Nic nie robili, zaczęli się wygłupiać. Zorientowali się. że nie warto przez 2′ przewracać i układać pachołki, skoro można to zrobić pod koniec zabawy (podobnie jak w “przebijance”). Zabawa była nie do uratowania.
Przedstawiłem 3 zabawy, które ewidentnie mi nie wyszły. Nie przemyślałem kilku ważnych aspektów, przede wszystkim nie dostosowałem formę ruchową do wieku i poziomu umiejętności uczestników. Na szczęście, nie zdarza mi się to często. Warto eksperymentować, a ewentualne niepowodzenia nie powinny przekreślać naszych działań. Wręcz przeciwnie, porażki motywują mnie do działania. Jeszcze nie raz popełnię błąd, zepsuję zabawę, przekombinuję, ale nie przestanę próbować wymyślać nowych gier i zabaw ruchowych. Jeśli odpuszczę, zmienię pracę. Rutynie mówię zdecydowanie NIE!